Resident Evil. Village
Po trzech latach od wydarzeń z rodziną Bakerów w Luizjanie, Ethan Winters, wraz ze swoją żoną Mią i nowo narodzoną córką Rosemary, stara się normalnie żyć w Rumunii. Jednego wieczoru, który nie zapowiadał niczego specjalnego, rodzina Winters zostaje zaatakowana przez żołnierzy BSAA, z Chrisem Redfieldem na czele, który do tej pory miał ich chronić. W ataku Mia zostaje śmiertelnie postrzelona, a Ethan, wraz ze swoją córką Rose, uprowadzeni w bliżej nieokreślone miejsce. W trakcie drogi transport zostaje uszkodzony, a Ethan trafia do zapomnianej przez boga wioski, w której dzieją się bardzo dziwne rzeczy.
Stanowiąca ósmą część głównego cyklu serii „Resident Evil” gra Resident Evil. Village, od studia Capcom, to kontynuacja wcześniejszej odsłony, w której ponownie wcielamy się w postać Ethana Wintersa, widząc wszystko z perspektywy pierwszej osoby. Duża dawka mrocznego survival horroru, poprzeplatana akcją i rozwiązywaniem zagadek, tworzy intrygujący klimat, który zapewni wiele pozytywnych wrażeń podczas rozgrywki. Czy stworzenie takiej wariacji w całym uniwersum, było dobrym pomysłem? I tak i nie.
Na początku dodam, że gra zrobiła na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie, ale tylko dlatego, że nie traktowałem jej jako gry z serii Resident Evil. Uważam, że twórcy z każdą częścią oddalają się od założeń serii, a Village to tytuł, który powinien widnieć jako odrębna gra. Chodzi przede wszystkim o element zombie, który w tej części całkowicie zniknął, na rzecz wilkołaków i dziwnych demonów oraz wampirów, co, jak dla mnie, absolutnie nie pasuje do marki Resident Evil. Tak, pojawia się Chris i kilka wspomnień o korporacji Umbrella, ale to zdecydowanie za mało dla fana serii.
W grze urzekł mnie przede wszystkim klimat. Od początku czuć czyhające gdzieś zagrożenie, które może wyskoczyć w każdej chwili. Dodatkowo aspekt wizualny bardzo podkreśla odczucia związane z rozgrywką. Cały teren, który przyjdzie nam zwiedzać, budzi wszelkie lęki i obawy przed tym, co czeka w dalszym etapie. Dobra muzyka i odgłosy tła także wzbogacają wyobraźnię, a o to chodzi w grach z gatunku horroru. Jest sporo akcji i momentów, w których chodzi przede wszystkim o strzelanie, lecz są one dobrze wyważone i nie dominują rozgrywki.
Sama fabuła jest interesująca i wciągająca, a także dobrze poprowadzona. Każda z napotkanych postaci (czy to tych dobrych, czy złych) ma swój własny charakter i styl, a na główne uznanie zasługują przede wszystkim Alcina Dimitrescu oraz Karl Heisenberg, którzy tworzą wspaniały wzór antagonistów. Pod tym względem trudno się do czegoś przyczepić, a samo zakończenie zapowiada dalsze losy bohaterów, które pewnie będziemy mogli poznać przy kolejnej części gry. Rozgrywka jest w większości dynamiczna, a tylko miejscami obejmuje dość monotonne podróżowanie. Na całe szczęście historia nie należy do zbyt krótkich, choć mogłaby potrwać odrobinę dłużej (mi pierwsze przejście, z odwiedzaniem niemal każdego zakamarku, zajęło lekko ponad 8 godzin).
Osobiście bardzo rozczarowałem się rozwiązaniem, dotyczącym naszego bohatera Ethana. Przez całą grę otrzymuje on potworne rany, pomimo których dalej jest w stanie funkcjonować. Wiedziałem, że zostanie to jakoś wytłumaczone w późniejszym etapie gry, lecz niestety nie spełniło to moich oczekiwań, choć te nie były zbyt wygórowane. Na szczęście cała reszta elementów wypadła o wiele lepiej.
Podsumowując, gra zasługuje na zainteresowanie, jednak fani serii RE nie będą zadowoleni z zastosowanych tutaj rozwiązań. Jest co prawda bardzo klimatycznie, ale nie rekompensuje to małej spójności z całym uniwersum. Na pewno gra pasuje do poprzedniej części, więc jeżeli ona przypadła do gustu. Resident Evil. Village też na pewno się spodoba.
Moja ocena: 7/10